Look up the Polish to Spanish translation of pogrążyć in the PONS online dictionary. Includes free vocabulary trainer, verb tables and pronunciation function.
Tłumaczenia w kontekście hasła "Pogrążę" z polskiego na angielski od Reverso Context: Jeśli jej nie przyjmiesz, pogrążę cię.
Tłumaczenie hasła "pogrążyć" na suahili . kuzama jest tłumaczeniem "pogrążyć" na suahili. Przykładowe przetłumaczone zdanie: + 27 Król pogrąży się w żałości,+ naczelnik zaś przyodzieje się spustoszeniem+ i zadrżą ręce ludu ziemi. ↔ + 27 Mfalme mwenyewe ataomboleza;+ hata mkuu atajivika ukiwa,+ na mikono yenyewe ya watu wa nchi itasumbuka.
Co znaczy "pogrążyć się w czarnej rozpaczy"?. Question from @Nataknap2001 - Szkoła podstawowa - Polski
Romantyzm dostarcza czytelnikom wiele emocji. Utwory są fascynujące o tyle, że ukazują przede wszystkim sferę uczuć i przeżyć bohatera, które nie raz są niezwykle chaotyczne, trudne, dotyczą tego, co dzieje się w duszy. Utwory romantyczne łączą w sobie wątek ojczyzny, wędrówki, uczuć a przede wszystkim miłości.
Gdy mnie miała, tylko chciałam się poddać, pogrążyć się w mroku i odejść na zawsze. While she had me, all I wanted to do was give up, just drift into darkness and be gone forever. Sam wiem, jak trudno jest/próbować nie pogrążyć się w gniewie.
Banalny, rozczarowujacy finał. Nie chodzi jedynie o dokonane przez scenarzystów wybory ale o fakt jak to jest podane. Położono nacisk na melodramatyzm i cały klimat nagle wziął i wyszedł. Twórcy uznali widza za idiote, który musi mieć wszystko wyjasnione i te wyjaśnienia stoją w sprzeczności ze skrupulatnie budowanym nastrojem.
Translation for 'pogrążyć się' in the free Polish-English dictionary and many other English translations.
Z każdym związkiem frazeologicznym ułoże zdanie w taki sposób by wyjaśnić ich znaczenie serce się komuś kraje… Natychmiastowa odpowiedź na Twoje pytanie. gary333 gary333
pogrążyć. (perfect) also pogrąż|ać (imperfect) transitive verb 1. (doprowadzić) to plunge pogrążyć kraj w chaosie/anarchii to plunge a country into chaos/anarchy jej śmierć pogrążyła go w rozpaczy her death plunged him into despair 2. (zanurzyć) to immerse pogrążyć coś w gorącej oliwie to immerse something in hot oil 3
PynzG. Po wyjściu z kafejki złapałem autobus do śródmieścia i usiadłem na wolnym miejscu bliżej środka. W miarę jak zbliżaliśmy się do centrum, do autobusu wsiadało coraz więcej białych. Jeżeli nie znaleźli wolnych miejsc z przodu, stawali w przejściu. Kobieta w średnim wieku, z nieuczesanymi posiwiałymi włosami stanęła niedaleko mnie. Jedną ręką trzymała wiszący uchwyt i sukienka, czysta, ale znoszona i wyblakła, zadzierała jej się z tej strony do góry. Zmęczenie malowało się na jej twarzy i poczułem się niezręcznie. Z trudem utrzymywała równowagę na zakrętach, a mnie coraz bardziej doskwierała własna nierycerskość. Uniosłem się z miejsca, by jej ustąpić, ale zauważyłem, że siedzący za mną Murzyni skrzywili się z dezaprobatą. Zdałem sobie sprawę, że postąpiłbym „przeciwko swojej rasie” i uświadomiłem sobie zasady toczącej się tutaj cichej próby sił. […] Usiadłem z powrotem pod ciężarem gniewnych moje wahanie przyciągnęło uwagę białej kobiety. Nasze spojrzenia na moment się spotkały. Ogarnęło mnie współczucie i wydało mi się, że widzę też współczucie w jej oczach. Ten krótki kontakt zatarł w mojej świadomości barierę rasową między nami (do której nie zdążyłem się jeszcze przyzwyczaić) na tyle, że uśmiechnąłem się do kobiety i nieznacznie wskazałem wolne miejsce obok, dając jej do zrozumienia, że może je zająć. Jej niebieskie oczy, wcześniej blade i wodniste, nagle się zwęziły, a spojrzenie zaostrzyło. – A ty czego się gapisz? – warknęła Poczułem, że oblewa mnie rumieniec. Inni biali odwrócili się, żeby na mnie popatrzeć. Niespodziewana fala wrogości była przerażająca. – Z każdym dniem robią się coraz bardziej bezczelni – skomentowała głośno. Powyższa scena rozegrała się 8 listopada 1959 r. w Nowym Orleanie. W historii amerykańskich stosunków rasowych był to moment wyjątkowego napięcia, a segregacja rasowa w południowych stanach nadal przybierała patologiczną formę. Czarni musieli zajmować w autobusach osobne miejsca, zarezerwowano dla nich oddzielne szkoły, restauracje, kina, toalety, a nawet ławki w parkach. Choć od zniesienia niewolnictwa minęło prawie sto lat, Afroamerykanów wciąż spotykały liczne szykany i ograniczenia podstawowych swobód. W takim kontekście historycznym znalazł się człowiek, który na własnej skórze postanowił przetestować, co to znaczy być czarnym. Droga przez mękę John Howard Griffin to amerykański pisarz i reporter, który w 1959 r. zdecydował się na nietypowy ruch. Przygnębiony lekturą raportu na temat rosnącej skali samobójstw wśród Afroamerykanów, chciał sprawdzić przyczynę tego stanu rzeczy. Wiedział, że jako biały Teksańczyk o realiach życia czarnej społeczności dowie się niewiele, tym bardziej nigdy nie będzie mu dane posmakować rasizmu na własnej skórze. Podjął się więc szeregu czynności, które miały go przekształcić w typowego Murzyna: obciął proste włosy, a skórę sztucznie przyciemnił. Było to możliwe dzięki wielogodzinnemu naświetlaniu lampą kwarcową oraz przyjmowaniu leku na bielactwo o nazwie Oxsoralen. Reszty dopełnił makijażem. Efekt był porażający – Griffin z trudem rozpoznawał samego siebie w lustrze. Tak przygotowany ruszył w sześciotygodniową trasę biegnącą przez stany głębokiego Południa: Luizjanę, Missisipi, Alabamę i Georgię. Reporter przyjął konkretną taktykę: "Nauczyłem się przechodzić pomiędzy dwoma światami - czarnym i białym. W torbie trzymałem mokrą gąbkę, farbę, mleczko do zmywania makijażu i chusteczki. Ryzykowałem, ale tylko dzięki temu mogłem odwiedzać to samo miejsce jako Czarny i jako biały. W czasie podróży znajdowałem jakiś ustronny kąt, czasem boczną uliczkę po zmierzchu albo zarośla przy szosie i szybko nakładałem farbę na twarz, ręce i nogi. Ścierałem ją i nakładałem znowu, aż kolor stawał się jednolity. Przemierzałem jakąś okolicę jako Murzyn, a potem, zazwyczaj w nocy, usuwałem farbę mleczkiem, ścierałem chusteczkami i szedłem znowu w te same miejsca jako biały" – tłumaczył na łamach wydanej książki. Za swoją pracę musiał zapłacić jednak wysoką cenę. Wędrówka okazała się wyjątkowo podłą i upokarzającą przygodą, w czasie której historia opisana na początku to zaledwie nieprzyjemny incydent. W jej trakcie Griffin był regularnie wyzywany od "czarnuchów", "małp", i "brudasów". Wiele razy pluto mu w twarz i próbowano pobić bez powodu. By należycie poznać realia codzienności, jakie czarni muszą doświadczać pisarz nie stronił od żadnych miejsc i działań. Spacerował o zmroku po niebezpiecznych dzielnicach, zachodził do gett, nocował w podrzędnych hotelach, wystawał na dworcach, szukał pracy i robił za pomocnika nowoorleańskiego pucybuta. Przemieszczał się autobusami i autostopem i jadał w tanich barach, cały czas przy tym notując. "Możesz przeżyć tu całe życie, ale nigdy nie wejdziesz do żadnej eleganckiej restauracji, chyba że kuchennymi drzwiami, do pracy" - usłyszał od jednego ze swoich rozmówców. Ciekawe, że to, co dla białego było oczywistością, dla Afroamerykanina stanowiło zdobycz, za którą musiał wytrwale gonić. Kierowcy autobusów w najwymyślniejszy sposób dręczyli Griffina i jego pobratymców: nie wypuszczali go na tym przystanku, na którym chciał; podczas długiej podróży międzymiastowej nie pozwolili żadnemu z czarnych opuścić pojazdu, by ci mogli udać się do baru lub toalety. W Biloxi "kolorowi" mieli zakaz wstępu na plażę i wszędzie byli traktowani jak potencjalni złodzieje. Najtrudniejsza do zniesienia była jednak wszechobecna nienawiść. "Nie ruszać ścierwa pod groźbą kary!" Po powrocie do "normalności" Griffin cierpiał na depresję. Przygniotła go ilość ataków i demonstracji pogardy, jakich doświadczył wyłączenie ze względu na kolor skóry. Dla przechodniów mijanych na ulicach był tylko Murzynem – to jedyna cecha, która go charakteryzowała. Swoimi doświadczeniami podzielił się z czytelnikami. Najpierw na łamach magazynu "Sepia", a dwa lata później za pośrednictwem książki "Czarny jak ja", która trafiła do amerykańskich księgarń w listopadzie 1961 r. i od razu wywołała burzę. Griffin stał się gwiazdą licznych programów telewizyjnych i radiowych, występował na spotkaniach autorskich i wygłaszał wykłady. Magazyn "Time", pisał o nim jak o człowieku, który chce poruszyć sumienie Ameryki. Nie wszyscy jednak podzielali poglądy pisarza, a byli i tacy, którzy nazywali go "wrogiem Ameryki". Griffin równie szybko co pochwały, zaczął zbierać nieprzychylne komentarze pod swoim adresem. Dostawał telefony z pogróżkami, nie wspominając o niechęci ze strony sąsiadów i znajomych, z jaką zaczęła spotkać się cała jego rodzina. W miasteczku, w którym mieszkał nieznajomi powiesili na drzewie kukłę z jego podobizną, z zawieszonym stryczkiem na szyi. Gdy wywieziono ją na wysypisko, ktoś przyczepił do niej karteczkę z napisem: "Nie ruszać ścierwa pod groźbą kary!". Punktem kulminacyjnym było pobicie Gryffina do nieprzytomności przez członków Ku Klux Klanu, w wyniku którego spędził pięć miesięcy na rekonwalescencji. Nie miał innego wyjścia jak się wyprowadzić. I choć pisarz zapłacił za swój reportaż wysoką cenę, nigdy nie powiedział, że żałuje prowokacji, której się podjął. "Czarny jak ja" szybko stał się światowym bestsellerem, by trafić dziś do kanonu amerykańskich lektur. Książka jest przerażająco aktualna, bo zawsze znajdzie się miejsce na świecie, gdzie ludzie będą dyskryminowani. Jak sam autor przyznaje "równie dobrze mógłbym być Żydem w Niemczech, Meksykaninem w niektórych stanach USA albo przynależeć do jakiejkolwiek innej gorszej grupy. Tylko szczegóły byłyby różne, historia byłaby ta sama". Historia nadal aktualna Praca Gryffina stanowi dzisiaj wyjątkowe świadectwo minionego czasu. Tym cenniejsze, że pisane u progu nowej dekady, która zmieniła Amerykę nie do poznania. 28 sierpnia 1963 r. Martin Luther King stojąc na schodach Mauzoleum Lincolna w Waszyngtonie wygłosił swoje słynne "I have a dream" (Mam marzenie). W lipcu 1964 r. Kongres uchwalił nową ustawę o prawach obywatelskich, zakazującą dyskryminacji w miejscach publicznych, która zapewniała całkowitą integrację szkół i innych instytucji publicznych oraz uznawała dyskryminację w miejscu pracy za nielegalną. Rok później przeszła wreszcie ustawa, o prawie do głosowania, zapewniająca czarnej mniejszości swobodny dostęp do urn. Punktem kulminacyjnym zdobywania przez czarnych kolejnych okopów dyskryminacji na publicznych urzędach był wybór Baracka Obamy na prezydenta. Czy to znaczy, że podziały rasowe w Stanach zostały zażegnane? Bynajmniej. Niedawne zamieszki z Ferguson, uduszenie Erica Garnera, czy dziesiątki innych niedawnych incydentów na tle rasowym dowodzą, że problem rasizmu w Stanach nie zniknął i nadal stanowi zarzewie konfliktu. To beczka prochu, którą może wysadzić każda drobna iskra. Oby w tym wszystkim lektura "Czarnego jak ja" nie okazała się nazbyt aktualna. Warto przeczytać: John H. Griffin, "Czarny jak ja", Wydawnictwo Warszawa 2016.
Ukrywała to przez dwadzieścia lat. Jej syna wychowywała starsza siostra. Jak rodzinna tajemnica wyszła na jaw? Poznaj poruszającą historię Moniki. Z sercem przepełnionym bólem wpatrywałam się tępo w zimny marmur grobowca... Po mojej twarzy powoli spływały łzy, napis na płycie rozmazywał się coraz bardziej, aż stał się zupełnie nieczytelny… Siostra zabrała naszą tajemnice do grobu... pomyślałam Nad kim płakałam? Nad moją siostrą, która odeszła tak nagle z tego świata? A może nad sobą i tajemnicą, którą nosiłam w sercu? Straciłam właśnie nadzieję, że kiedyś zostanie ujawniona... Joanna już tego nie zrobi. A ja pewnie nigdy nie znajdę w sobie tyle odwagi, żeby wszystko naprawić! Tchórzyłam przez całe dorosłe życie... Nie tylko dlatego, że prawie dwadzieścia lat temu dałam słowo mojej siostrze. Także dlatego, że… wstydziłam się zawsze tego, co wtedy zrobiłam! Poddałam się, chociaż przecież mogłam walczyć. Ale, czy naprawdę mogłam? To była taka typowa, wakacyjna miłość! A teraz walczyłam sama ze sobą, żeby nie pogrążyć się w rozpaczy! Moje życie leżało w gruzach przez tę jedną decyzję! Kiedy ją podejmowałam, byłam jeszcze dzieckiem… I tak naprawdę to nie ja ją podjęłam, ale mama i moja siostra, Joanna, starsza o osiem lat! Tamto lato było wyjątkowo piękne i upalne. Zdałam właśnie do drugiej klasy liceum i pojechałam na wakacje do babci, w Bory Tucholskie. Staruszka trochę już niedomagała, miałam więc mnóstwo swobody i... Rafała za towarzysza, przystojnego studenta. Woził mnie na motorze, jak jakąś księżniczkę, prawił komplementy jak dorosłej kobiecie. Nietrudno się domyśleć, że zabujałam się w nim bez pamięci i... został moim pierwszym mężczyzną. Kochaliśmy się w polu, w zbożu, które szumiało nam nad głowami, na jego dżinsowej kurtce… Dla mnie to było coś wyjątkowego, dla niego pewnie tylko kolejna letnia przygoda. Wyjechał bez pożegnania, nie zostawiając swojego adresu, a ja wróciłam do domu ze złamanym sercem i w ciąży. Początkowo zresztą nawet mi do głowy nie przyszło, że mogę mieć dziecko. Rafał używał przecież prezerwatywy, a miesiączki miałam jeszcze nieregularne, jak to często bywa u nastolatek. Owszem, byłam jakaś taka ospała, ale uważałam, że to z przemęczenia, bo w szkole od razu wzięli nas do galopu… Grunt, że kiedy mama z przerażeniem stwierdziła, co się ze mną dzieje – bo z łazienkowej szafki nie znikały podpaski, a moje dżinsy stały się lekko przyciasne – na aborcję chyba było już za późno. Zresztą, nie mam pojęcia, czy w ogóle podjęłybyśmy wtedy taką decyzję… – Taki wstyd! Taki skandal! I co ty, dziecko, zrobisz z tym dzieckiem? – załamywała ręce mama, która nigdy nie miała w życiu lekko. Mama z siostrą uknuły sprytny plan! Po odejściu naszego taty, który wiele lat temu założył inną rodzinę, mama z poświęceniem wychowywała mnie i siostrę. I dobrze wiedziała, co to znaczy samotne macierzyństwo! Nie miałam pojęcia, co mam zrobić ze swoją ciążą i byłam nią przerażona! Nie wiedziałam także, gdzie mam szukać teraz Rafała, więc żaden happy end w postaci nagłego ślubu nie wchodził w grę... Mój pierwszy kochanek wynajmował pokój u sąsiadów babci i zapłacił za pobyt gotówką, więc nie bawili się w sprawdzanie mu dowodu osobistego. Wypytywani teraz o jego adres wyrazili zaciekawienie, dlaczego mama ich tak wypytuje o tego przystojniaka, który całe dnie spędzał w towarzystwie jej młodszej córki... Dlatego w końcu zaprzestała poszukiwań, przestraszona, że wszystko się wyda i ludzie we wsi wezmą nas na języki! Zrozpaczona sytuacją musiała potem bez mojej wiedzy naradzać się z Joanną. W końcu nagle obie przedstawiły mi swój prosty plan na przyszłość. Moją i mojego dziecka... – Będziemy udawali wszyscy, że to jest dziecko Joanny! – A Wiktor? – zdumiałam się. – Co on na to? Wiktor był mężem Asi, pobrali się ledwie rok wcześniej. To prawda, że szwagier przebąkiwał coś, iż szybko chce mieć dzieci... Ale żeby aż tak szybko i to w dodatku cudze? – Wiktor rozumie wyjątkowość tej sytuacji i na wszystko się zgadza! – zapewniły mnie jednak obie. – W ten sposób twoje dziecko będzie miało normalną rodzinę, czyli oboje rodziców, którzy pracują i potrafią je wychować! I tak na ostatnie miesiące ciąży zostałam wysłana do sióstr zakonnych, które prowadziły szkołę dla takich dziewczyn, jak ja, co to zeszły na złą drogę. Miałam w klasie dwie inne „ciężarówki” i koleżankę uzależnioną od narkotyków. W moim starym liceum i wśród naszych sąsiadów rozpowszechniono wersję, że musiałam pilnie zamieszkać ze schorowaną babcią, aby służyć jej pomocą. Nie mam pojęcia, czy ktoś w to uwierzył... Zobacz także: Prawdziwe historie: Zosia Samosia
Co to są mięśnie dna miednicy? Mało kto z nas zastanawia się, nad funkcjonowaniem swojego organizmu. Dlaczego działa on tak, a nie inaczej? Warto jednak wiedzieć jak jak on pracuje. Obejrzyj film i dowiedz się więcej na temat mięśni dna macicy.