Listen to Nie Liczę Godzin i Lat by Andrzej Rybinski, 21,421 Shazams. Discovered using Shazam, the music discovery app. Udzielenie czasu wolnego za nadgodziny może nastąpić także bez wniosku pracownika. Gdy odbiór czasu wolnego za nadgodziny został narzucony z inicjatywy pracodawcy, to ma on obowiązek udzielić go w proporcji 1:1,5. najpóźniej do końca okresu rozliczeniowego, w wymiarze o połowę wyższym niż liczba przepracowanych godzin nadliczbowych. Andrzej Rybińskiによる'Nie liczę godzin i lat'のポーランド語 からロシア語への翻訳 Deutsch English Español Français Hungarian Italiano Nederlands Polski Português (Brasil) Română Svenska Türkçe Ελληνικά Български Русский Српски Українська العربية 日本語 한국어 Tradução de 'Nie liczę godzin i lat' por Andrzej Rybiński de Polonês para Russo Deutsch English Español Français Hungarian Italiano Nederlands Polski Português (Brasil) Română Svenska Türkçe Ελληνικά Български Русский Српски Українська العربية 日本語 한국어 OBRASQi Текст на „Nie czując Nic“: Z talii znaczonych kart / Znaczone wyciągam dni / Czas, przestrzeń znam Deutsch English Español Français Hungarian Italiano Nederlands Polski Português (Brasil) Română Svenska Türkçe Ελληνικά Български Русский Српски Українська العربية Witajcie kochani kolejny odcinek już dziś na kanale a w nim kolejny przebój z przed lat, który warto zagrać. zapraszam serdecznie do grania i oglądania. Powo Lista utworów: 1. Nie liczę godzin i lat 2. Pytania do księżyca 3. Życie z klocków lego 4. Za każdą cenę 5. Mogłaś Małgoś 6. Jestem nietutejszy 7. Pocieszanka 8. Czas relaksu 9. Znajdę Cię 10. Dżinsowy plecak 11. Na dnie serca schowaj żal 12. Sen o życiu 13. To nie byłem ja Natomiast w art. 131 § 1 kp ustalono, że łączny tygodniowy czas pracy wraz z godzinami nadliczbowymi nie może przekroczyć 48 godzin. Wynika zatem z tego, że tygodniowo dopuszcza się 8 nadgodzin, czyli przyjmując, że rok ma 52 tygodnie, maksymalna liczba nadgodzin w ciągu roku wynosi 416. Powinna to być jednak wyłącznie wartość Album: Nie Liczę Godzin i LatArtysta: Andrzej RybińskiTytuł: Nie Liczę Godzin i LatPremiera: 2012-01-20Odsłuchaj na Spotify: https://open.spotify.com/album/0 Kalkulator pozwala wyliczyć liczbę dni, która dzieli datę początkową i końcową. Żeby sprawdzić ilość dni wystarczy, że podasz zakres dat, klikniesz "Policz". Otrzymane wyniki przedstawiają pełne dni, nie uwzględniamy minut czy sekund. Darmowy kalkulator ilości dni to szybki sposób na sprawdzenie jaki okres czasu już minął bSTju6. fot. Adobe Stock, Antonioguillem O swojej bezpłodności dowiedziałam się jeszcze w liceum. Kilku lekarzy stwierdziło zgodnie, że szans na wyleczenie nie ma, byłam po prostu zepsuta. Natura nie chciała, bym została matką. – Jestem wadliwa – mówiłam o sobie przez kolejne lata, usiłując mierzyć się z ogromem cierpienia i nieakceptacji. Kiedy miałam te dwadzieścia, dwadzieścia parę lat, moi partnerzy nie przywiązywali do tematu ewentualnych dzieci wielkiej wagi. Dla jednego to była wręcz zaleta, był zachwycony, że możemy uprawiać seks bez antykoncepcji, potomstwa i tak nie planował. Inni odkładali decyzję o ojcostwie na dalekie „później”, póki co chcieli po prostu dobrze się bawić. Ale potem i tak nadchodziły kolejne rozstania, z różnych powodów. Ale po trzydziestce zrozumiałam, że moi rówieśnicy nie są już tacy chętni do wiązania się z kobietą, która nigdy nie da im dziecka. – Nie poddawaj się – mówiła Dagna, dzięki której w ogóle jakoś się trzymałam. – Musisz cały czas umawiać się na randki, dawać szanse facetom. Wiem, że w końcu spotkasz takiego, dla którego ty będziesz najważniejsza. Po prostu to wiem! Był taki okres w moim życiu, że się jednak poddałam. Nie chciałam nikogo zwodzić, a tak naprawdę nie ma dobrego momentu na to, by powiedzieć swojemu chłopakowi, że jest się bezpłodną. O takich rzeczach nie informuje się przecież na pierwszej randce. A potem jest coraz trudniej. Oczywiście, spotykałam się też z takimi, którzy już byli ojcami. Krzysiek miał dwójkę dzieci z pierwszego małżeństwa. Nie znosiły mnie. Adam miał syna z kobietą, która wciąż była w nim zakochana. Zniszczyła nasz związek. Sławek był wdowcem i samotnym ojcem dwulatki. Wiecznie uważał, że coś przy niej robię źle, nie ufał mi w kwestiach karmienia, przewijania i opieki. W końcu sama odeszłam, czując się jeszcze bardziej bezwartościowa i przegrana. I wtedy Dagna poznała Michała. Był nowy w jej pracy, zaprzyjaźnili się. Parę razy mi o nim opowiadała, jaki to fajny facet, aż w końcu uznała, że pora na prezentację. I tak poznałam mojego przyszłego męża Przyjaciółka miała rację: Michał był niesamowity. Wesoły, pełen energii, a przy tym empatyczny i wrażliwy na innych. Potrafił i słuchać i ciekawie opowiadać. Od pierwszej minuty spotkania była między nami chemia. O mojej ułomności zdecydowałam się powiedzieć mu jak najszybciej. Nie chciałam jeszcze bardziej się zakochać i potem cierpieć. Jeśliby miał mnie rzucić, to lepiej szybciej niż później – myślałam. – To nie ma znaczenia – powiedział. – Są inne metody. Możemy się starać o adopcję. Nie muszę mieć własnej kopii genetycznej. Ale muszę mieć ciebie! Basia, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie… Oświadczył mi się niedługo potem. To było szalone, ale się zgodziłam. Oboje uwielbialiśmy nurkować, podobnie zresztą jak Dagna. To ona załatwiła nam możliwość wzięcia ślubu na pokładzie portugalskiego stateczku, z którego schodziło się pod wodę. Powiedzieliśmy sobie „tak” w kombinezonach nurkowych, a potem wyskoczyliśmy z łodzi, trzymając się za ręce. – Dziękuję, kochana – powiedziałam do niej w wieczór swojego ślubu. – Wiesz, nigdy nie sądziłam, że będę tak szczęśliwa! To dzięki tobie… Chyba nigdy nie dam rady ci się odwdzięczyć. – Oj tam, nie gadaj tyle! – zbyła mnie, lecz widziałam, że szklą się jej oczy ze wzruszenia. – Chodź, twoje weselne ognisko na plaży już czeka. Zamówiłam lokalną kapelę i wiesz co? Gitarzysta chyba na mnie leci! No, idziemy, mam ochotę na portugalskie słodkości! Objęłam ją i poszłyśmy bawić się na moim plażowym weselu. Tańczyliśmy, śpiewaliśmy, jedliśmy portugalskie przysmaki – byłam wręcz niewiarygodnie szczęśliwa. Co chwila zerkałam na Dagnę, czy dobrze się bawi. Z całego serca życzyłam jej, by i ona znalazła taką miłość jak ja. – Idź, zatańcz z Dag – szepnęłam do Michała. – Chyba coś jej nie poszło z tym gitarzystą, jakaś przygaszona siedzi. Michał poszedł bez ociągania się. Ucieszyłam się, że trochę jej się humor poprawił. Michał i Dagna wciąż pracowali razem. Ustaliłam z mężem, że musimy jej się jakoś odwdzięczyć za to, że nas ze sobą poznała i zorganizowała nam to cudowne wesele. Bardzo chcieliśmy ją z kimś wyswatać. Z kimś wartościowym, kto da jej szczęście. Popłakałam się, słysząc, że urodzi się dziewczynka Dagna jednak nie była osobą, której łatwo zaimponować. Może nie była superładna, ale miała figurę modelki, do tego świetnie zarabiała i była duszą towarzystwa. Ludzie ją uwielbiali, miała wielu adoratorów, ale wiedziałam, że żaden nie zdołał jej przekonać, by została z nim na dłużej. Zmieniała więc facetów co kilka tygodni, lecz żaden z kolegów Michała ani moich się „nie przyjął”, jak to zabawnie określała moja przyjaciółka. Aż pewnego dnia Dag zwierzyła mi się, że spóźnia jej się okres. – Idę po test do apteki, poczekasz ze mną na wynik? – zapytała, kiedy do niej wpadłam. Kwadrans później okazało się, że to ona „wpadła”. Na widok dwóch kresek wzięła głęboki wdech, a potem usiadła na klapie sedesu i przez długą chwilę milczała. – To ten Szwed? – zapytałam o domniemanego ojca. – Ten z portalu randkowego? – Tak… – wyszeptała, obejmując się ciasno ramionami. – Tylko z nim sypiałam… Ale zerwaliśmy i nie mam do niego kontaktu… Szwed nie był jej miłością i na pewno by się z nim nie związała ze względu na dziecko, jednak widziałam, że dręczy ją wizja przyszłego samotnego macierzyństwa. Obiecałam, że ja i Michał będziemy jej pomagać, że ona i dzidziuś będą mogli na nas liczyć. Podniosła wzrok i zapytała mnie cicho: – Basia, jesteś pewna… że dasz radę? Wiedziałam, co miała na myśli. Ja marzyłam o dziecku, ale nie mogłam go mieć. A tu nagle moja najlepsza przyjaciółka zachodzi w nieplanowaną i do pewnego stopnia niechcianą ciążę. To było w jakiś sposób niesprawiedliwie. Tłumaczyłam sobie, że to irracjonalne, ale jakaś część mnie była rozgniewana, że Dagna zaszła w ciążę, z której nawet się nie cieszy. To powinnam była być ja! Na szczęście Dag po kilku tygodniach odczuła instynkt macierzyński i na jej twarzy pojawił się uśmiech. Widziałam, że Michał uważnie mnie obserwuje, sprawdza, jak się czuję w towarzystwie kobiety z zaokrąglonym brzuszkiem, starałam się więc podkreślać, że ja także cieszę się na narodziny dzidziusia przyjaciółki. Towarzyszyłam Dag podczas badania usg, kiedy poznała płeć dziecka. – Dziewczynka – powiedziała lekarka. Wtedy jedyny raz się popłakałam. Dagnie powiedziałam, że ze wzruszenia, ale prawda była taka, że nie poradziłam sobie z sytuacją. Oddałabym pół życia, żeby leżeć tam zamiast niej i usłyszeć, że urodzę córeczkę… Kiedy Kaja przyszła na świat, Dag poprosiła Michała i mnie, żebyśmy byli rodzicami chrzestnymi. Oczywiście się zgodziliśmy, ale potem babcia powiedziała mi, że małżeństwo nie powinno przyjmować razem tej godności. Dag nie miała brata ani męskich przyjaciół, więc Michał został ojcem chrzestnym, ja odstąpiłam ten zaszczyt jej przyrodniej siostrze. Teraz to ja czujnie obserwowałam Michała. Widziałam, jaki jest zakochany w chrześnicy. Ciągle jej coś kupował, kiedy miała kolki, przeglądał portale rodzicielskie w poszukiwaniu porad, posunął się nawet do tego, że zakupił fotelik dla niemowlęcia, który pasował do naszego samochodu. – W zeszłym miesiącu trzy razy woziłem gdzieś Dagnę i Kaję – wytłumaczył mi. – To przekładanie fotelika z samochodu do samochodu jest idiotyczne! Tobie też się przyda, jak będziecie chciały gdzieś pojechać naszym autem i przewieźć małą. W sumie się z nim zgodziłam. Dagna i Kaja były de facto członkami naszej rodziny. Przyjaciółka często podrzucała do nas córeczkę, a my nie protestowaliśmy. Usiłowałam nie wyobrażać sobie, że Kaja to moje dziecko, ale i tak nie mogłam się powstrzymać, i kiedy na spacerach albo w galerii ktoś mnie zaczepiał pytając o córeczkę, nie wyprowadzałam go z błędu. Kochałam Kaję nie mniej niż Michał, który dosłownie z każdym miesiącem był w nią bardziej wpatrzony. Kiedy Kaja miała czternaście miesięcy, Dag poszła na jakieś rutynowe badanie i wróciła z przerażającą diagnozą. Miała podejrzenie nowotworu. Kolejne tygodnie spędziliśmy we trójkę jak na szpilkach, czekając na wyniki dodatkowych testów. – To czerniak – wyznała mi, kiedy odebrała wyniki. – Boże, nie wiem, co teraz… Kiedy przekazałam tę wiadomość Michałowi, miałam wrażenie, że zemdleje. – Co będzie z Kają… jak…ona… – nie mógł wymówić słowa „umrze”. Był roztrzęsiony i przerażony. Na początku myśleliśmy, że wszystko dobrze się skończy. Chyba każdy tak myśli, prawda? Kaja praktycznie u nas zamieszkała, Dagna była zbyt osłabiona chemią i naświetleniami, żeby się zajmować dzieckiem. Potem miała dwie operacje wycinania przerzutów. W końcu usłyszała od onkologa, że kolejne zabiegi są bezcelowe. – Zostało mi kilka tygodni, może miesięcy życia… Muszę uporządkować przyszłość Kai… – wyszeptała. Nie zostało w niej nic z dawnej Dagny Ważyła tyle co dziecko, wyłysiała, jej bezrzęsne oczy straciły blask. Ale dla mnie wciąż była, obok Michała, najbliższą osobą na świecie. Kochałam ją i codziennie płakałam, że ją stracę. Michał przeżywał to chyba jeszcze gorzej. Jak to facet, radził sobie z bólem za pomocą złości. Raz usłyszałam przez okno ,jak krzyczy na Dagnę, kiedy przyjechała po córkę. – Zabraniam ci! Rozumiesz?! Zabraniam! Nie możesz nam tego zrobić! Nie możesz tego zrobić Kai! Rozpłakałam się wtedy, nim jeszcze weszłam do domu. Ja też chciałabym zabronić Dagnie umierać. Zabronić jej odbierać Kai mamę, a nam najlepszą przyjaciółkę… Kiedy weszłam, oboje byli bardzo wzburzeni. Michał wyglądał na przerażonego i wściekłego, Dag na zdeterminowaną i cierpiącą. A potem powiedziała coś, co zatrzymało mój świat w miejscu. To, czego usiłował zabronić jej Michał. – Basia… zostało mi niewiele czasu, a pewne rzeczy muszą być wyjaśnione i załatwione – zaczęła. – Muszę ci powiedzieć, kto jest ojcem Kai. To nie Szwed… W tym momencie zobaczyłam, jak mój mąż osuwa się na krzesło i chowa twarz w dłoniach. Wciąż miałam nadzieję, że coś źle rozumiem, ale Dag umierała i nie miała siły na owijanie w bawełnę. – Kaja jest córką Michała. Zrobiliśmy testy. Uznał ją. Jest wpisany do aktu urodzenia jako jej ojciec. Basia, przykro mi… Nie miałaś się nigdy dowiedzieć, ale w tej chwili muszę zadbać o córkę. Wiele razy potem myślałam, jak mogłam to przeoczyć. Ale Kaja naprawdę nie była podobna do Michała. A Dagna rzeczywiście woziła się ze swoim Szwedem w stosownym czasie. Nigdy nie sprawdzałam wyciągów z konta bankowego ani dokumentów męża. Dlaczego zresztą miałabym coś podejrzewać? Najgorsze było to, że nawet nie miałam dokąd uciec. W domu był mój niewierny mąż, a przyjaciółka okazała się tą, z którą mnie zdradził. I która zdradziła mnie… W końcu to oni wyszli. Ona z Kają do domu, on… nie obchodziło mnie dokąd. Zostałam sama. Nie byłam w stanie myśleć. Dag umierała, Kaja była córką mojego męża. Zanim ich wyrzuciłam, ona powiedziała, że dziecko zgodnie z prawem zostanie po jej śmierci z ojcem. Nie wiedziałam, jak sobie to poukładać w głowie. Ja, Michał i Kaja? Miałabym zostać przybraną matką dla dziecka przyjaciółki, która uwiodła mojego męża? Wychowywać je z człowiekiem, który tak straszliwie mnie zranił? Tej nocy Dagna została zabrana do szpitala. Stres spowodował pogorszenie jej stanu. Michał zadzwonił i zapytał, czy może przyjechać z małą do domu. Co miałam mu odpowiedzieć? Zacisnęłam zęby i odpowiedziałam, że dziecko nie jest niczemu winne. Obiecałam, że będę się nim zajmować tak jak do tej pory. Stan Dag był zły. Przeniesiono ją do hospicjum. Odeszła we śnie trzy tygodnie później. Na pogrzebie okazało się, że Dagna powiedziała rodzinie, kto jest ojcem jej dziecka i z kim należy się umawiać w sprawie kontaktów. Nagle obcy ludzie rozmawiali z moim mężem o tym, kiedy będą mogli zabrać małą na weekend do dziadków. Ja marzyłam o tym, żeby zniknąć… Tragizm sytuacji nie pozwalał mi na przeżywanie swojego osobistego dramatu. Zmarła młoda matka, zostawiła dwuipółletnie dziecko. Nikogo nie obchodziły uczucia kobiety, która dowiedziała się, że jej mąż i przyjaciółka ją zdradzili, a potem okłamywali. Nikogo nie interesowało, że właśnie spełniał mi się jakiś koszmarny horror – sama byłam bezpłodna, ale miałam wychowywać dziecko mojego męża będące owocem zdrady. Jedyną pociechą w tym stała się sama Kaja. Była za mała, żeby rozumieć, że mama nigdy już nie pocałuje jej na dobranoc. Jak każde takie malutkie dziecko oglądała całą ceremonię zaciekawionymi, wielkimi oczami, a kiedy się zmęczyła, weszła mi na kolana, wtuliła twarz w moją szyję i zasnęła. Wtedy pomyślałam, że mogłabym jakoś się z tym uporać. Przecież zdrady w małżeństwach się zdarzają. O tym się rozmawia, przepracowuje się to, można iść na terapię. Wiedziałam, że Michał mnie kocha. Zapewniał, że przespał się z Dagną tylko raz i oboje zrozumieli, że to był błąd. Może byłabym w stanie mu uwierzyć. Zaczęłam z nim rozmawiać kilka tygodni po pogrzebie, kiedy już przeorganizowaliśmy życie Kai. Dziecko zamieszkało u nas na stałe, bez problemu też przyjęło wiadomość, że zamiast „wujku” ma do Michała mówić „tato”. Pozostała kwestia, kim ja mam być w życiu tej małej dziewczynki. – Mogłabyś ją adoptować… – zasugerował Michał, kiedy po raz kolejny zadeklarował, że chce spędzić ze mną resztę życia. – I tak przecież myśleliśmy o adopcji, prawda? Bylibyśmy rodziną jak każda inna. Ona nawet nie musi wiedzieć… wiesz, że takie małe dziecko nie będzie niczego pamiętać… Uciekłam wtedy z domu. Co za ironia losu, że spędziłam noc w mieszkaniu Dagny, do którego miałam klucze. To tam, leżąc na kanapie, „porozmawiałam” z nią pierwszy raz otwarcie, tak jak może powinnam była to zrobić, kiedy jeszcze żyła. – Kocham Kaję – powiedziałam, patrząc na ich wspólne zdjęcie: maleńka Kaja w ramionach Dagny jeszcze nie przeczuwającej najgorszego. – Ciebie też kochałam, wiesz o tym. I wiesz co? Wybaczam ci to, co zrobiłaś. Michałowi też wybaczę, ale zajmie to trochę więcej czasu… I obiecuję ci, że nigdy nie skrzywdzę Kai. Po tamtej nocy wróciłam do domu i starałam się żyć normalnie. Dbałam o Kaję, czuwałam przy niej przez trzy noce, kiedy miała wysoką gorączkę, uczyłam ją piosenek i bawiłam się z nią w pociąg oraz misiowe przedszkole. Kiedy się śmiała, przytulała albo zasypiała na mnie, czułam, jak zalewa mnie fala czułości. Gładziłam ją po jasnych, mięciutkich włoskach i odprężałam się, czując ciepło jej drobnego ciałka. Greg da mi to, na co długo czekałam Ale prawda była taka, że cierpiałam jak nigdy wcześniej. – Nie zrobiłam nic, by zasłużyć na takie życie – powiedziałam w końcu do męża. – Chciałam tylko być z tobą szczęśliwa. Tak, myślałam o adopcji, ale razem… a nie adoptowaniu twojego dziecka ze związku z naszą przyjaciółką. Nie pisałam się na spotkania z babcią twojego dziecka, która traktuje mnie jak opiekunkę swojej wnuczki. Nie zamawiałam sobie wiecznych pytań rodziny, plotek i publicznego zastanawiania się, jak ja mogę coś takiego znosić. To mnie przerasta, Michał. Poprosiłam o separację. Zamieszkałam w mieszkaniu Dagny, które formalnie należało do Kai. Uznałam jednak, że póki co mam prawo tam mieszkać. Michał długo myślał, że wrócę, ale nie dałam rady. Płakałam co noc, tęskniłam za nim i za Kają, ale nie potrafiłam już z nimi żyć. W końcu wystąpiłam o rozwód i z powodu oczywistej zdrady męża dostałam go bez problemu. Po rozwodzie postanowiłam wyjechać do Niemiec, mieszkam tutaj do dzisiaj. Ludzie, których tu poznałam, nie znają całości mojej historii, wiedzą jedynie o rozwodzie. Dopiero niedawno znalazłam odwagę i siłę, by komuś o tym wszystkim opowiedzieć. Tym kimś jest Greg, mężczyzna, z którym się związałam. Greg ma dwoje dorosłych dzieci, ale marzy o kolejnym. To nasze wspólne marzenie. Chcemy je spełnić za pomocą agencji adopcyjnej. Czekamy na dziecko. Na nasze wspólne, wyczekiwane, ukochane dziecko. Nieważne, ile będzie mieć latek ani jak będzie wyglądać. Wiem, że kimkolwiek ono będzie, będzie idealne. Damy mu całą miłość, jaka nas wypełnia. Niedawno zrobiłam jeszcze coś. Przy okazji pobytu w Polsce spotkałam się z Michałem. Powiedziałam, że mu wybaczam. Był szczęśliwy, słysząc to. Zapytał, czy chcę spotkać się z Kają. Chciałam. Kaja ma dwanaście lat i wygląda jak młodziutka Dagna. Nie pamięta mnie, dla niej jestem tylko pierwszą żoną jej taty. Drugą jest Ola, mama dwójki jej przyrodniego rodzeństwa. Kaja mówi do niej „mamo”. Widziałam zdjęcia, wyglądają na fantastyczną rodzinę. Naprawdę się cieszę, że Michał ma kolejne dzieci. Wiem, że jest wspaniałym ojcem. A ja zrobię wszystko, żeby być wspaniałą mamą. Czytaj także:„Moja siostra jest biedna, a i tak rodzi kolejne dzieciaki. Wysyłam jej pieniądze, a ona jeszcze narzeka”„Wzięliśmy ślub zaraz po maturze, bo byłam w ciąży. Przez to mąż porzucił mnie teraz dla kochanki, z którą ma córkꔄTraktowałem kobiety jak antidotum na złamane serce. Sypiałem z nimi, choć śniłem o ciele mojej pierwszej miłości” Czy to tak tęskny dźwięk aż serce skaczeCzy tylko struna tak pęknięta płaczeIle prawdy jest w piosence, gdy się śpiewać chceNigdy mnie nie pytaj więcej, nieRef: Nie czując dni, godzin i latNie licząc zysków, ani stratOkrążamy, opływamy wokół światA jeśli drugi widać brzegMuzyka to najlepszy lekOna jest jak w długiej trasie piąty biegPogasną światła nim się czegoś dowieszW trzech zwrotkach życia nigdy nie opowieszZ tej, czy z tamtej strony sceny rezygnacji gestJednakowo mało wiemy czym ta podróż jestRef: Nie czując dni, godzin i latNie licząc zysków, ani stratOkrążamy, opływamy wokół światA jeśli drugi widać brzegMuzyka to najlepszy lekOna jest jak w długiej trasie piąty biegIle prawdy jest w piosence, gdy się śpiewać chceNigdy mnie nie pytaj więcej, nieNie czując dni, godzin i latNie licząc zysków, ani stratOkrążamy, opływamy wokół światA jeśli drugi widać brzegMuzyka to najlepszy lekOna jest jak w długiej trasie piąty biegNie czując dni, godzin i latNie licząc zysków, ani stratOkrążamy, opływamy wokół światA jeśli drugi widać brzegMuzyka to najlepszy lekOna jest jak w długiej trasie piąty biegNie czując dni, godzin i latNie licząc zysków, ani stratOkrążamy, opływamy wokół światA jeśli drugi widać brzegMuzyka to najlepszy lekOna jest jak w długiej trasie piąty bieg Czy czujesz się czasem tak, że nie masz wystarczająco dużo czasu? Spieszysz się z jednego spotkania na drugie, kończysz jedno zadanie i już masz do wykonania następne. Brakuje Ci czasu dla siebie i Twoich bliskich? A może masz poczucie, że czas przepływa Ci przez palce i po prostu go marnujesz? Wielu z nas czuje się podobnie. Z różnych sondaży i ankiet wynika, że ponad 60 procent osób twierdzi, że nie ma wystarczająco dużo czasu, aby robić to co naprawdę chcą. Oprócz tego wiele osób ma poczucie, że nie wypoczywają w dostatecznym stopniu. Brakuje im czasu na relaks. Jednak czy ta sytuacja, rzeczywiście wynika z przeciążania obowiązkami? A może po prostu jest to efekt niedostatecznie dobrego planowania i braku umiejętności zarządzania dostępnym nam czasem. Każdy z nas w ciągu dnia ma do dyspozycji 24 godziny niezależnie kim jest, skąd pochodzi i co robi. Czas to bezcenny zasób, którego nie da się odzyskać. Warto efektywnie nim gospodarować i nie tracić go niepotrzebnie. Jak lepiej zarządzać czasem? Przyjrzyjmy się jakie są najczęstsze powody marnotrawstwa czasu i co można z tym zrobić. „Jeżeli kochasz życie, nie trać czasu, bo z czasu składa się życie”. Poznaj listę częstych pożeraczy czasu, które warto wziąć pod uwagę: #1 Zarządzanie swoją skrzynką email W 2018 roku wysyłanych i otrzymywanych jest codziennie około 281 miliarda e-maili. Przeciętnie pracownicy biurowi otrzymują co najmniej 200 wiadomości dziennie i spędzają około dwóch i pół godziny czytając i odpowiadając na wiadomości e-mail. Jak wielu z nas prawdopodobnie marnujesz czas na obsługę wiadomości e-mail, czasem nie zdając sobie nawet z tego sprawy. To marnotrawstwo może przybierać różne formy. Dla przykładu: rozproszenia wynikające z powiadomień o napływających mailach, czytanie niemal wszystkich wiadomości, które wpływają na Twoją skrzynkę; prowadzenie długich dyskusji przez email zamiast skorzystanie z innego kanału komunikacji; poświęcanie czasu na zredagowanie i wysłanie odpowiedzi; odpowiadanie na maile, podczas gdy jesteś w połowie innego zadania. Panuj nas swoją skrzynką Jeśli zależy Ci na czasie, zapanuj nad swoją skrzynką. Określ w ciągu dnia okresy kiedy sprawdzasz pocztę, zamiast reagować od razu na każde powiadomienie o przychodzącej wiadomości. Określ sobie limit czasu na udzielenie odpowiedzi i staraj się go utrzymać. Nie przeciągaj nadmiernie pisania odpowiedzi i zastanawiania się nad każdym słowem zbyt długo. Maile powinny być raczej krótką formą komunikacji, pisanie długich epistołów w formie maila powinno być zakazane 😉 Zrezygnuj ze wszelkich subskrypcji, newsletterów, które nie wnoszą nic wartościowego do Twojego życia, a które absorbują Twoją uwagę. Zanim wyślesz do kogoś wiadomość, pomyśl czy to jest najlepszy sposób kontaktu. Jest duża szansa, że na wysłany mail otrzymasz odpowiedź i będziesz musiał poświecić czas na jego przeczytanie i reakcję. Zamiast wymieniać się mailami, może lepiej zadzwonić i w krótkiej rozmowie omówić temat i ustalić szczegóły. Ewentualnie można później spisać najważniejsze punkty rozmowy i wysłać mailem, żeby mieć zapisane co zostało uzgodnione. W dobry zarządzaniu swoja skrzynką email jest duży potencjał na zaoszczędzenie znacznej ilości czasu i większą produktywność. #2 Naucz się mówić „nie” Pozwól sobie na mówienie „nie” nie czując się winnym. Kiedy mówisz czemuś „tak”, pamiętaj, że tym samym mówisz „nie” czemuś innemu. Są sytuacje kiedy trudno jest nam powiedzieć „nie” np. kiedy Twój szef prosi Cię, aby coś zrobić albo Twój najlepszy przyjaciel zaprasza Cię na jakieś wydarzenie i oczekuje, że się na nim pojawisz. Niestety, każde „tak”, które dajesz, to minuty, godziny które poświęcasz. To czas, który spędzisz na robieniu czegoś, co nie zawsze może być dla Ciebie korzystne. Odmowa i powiedzenie „nie” może uwolnić godziny Twojego czasu. Dopóki jesteś miły i pełen szacunku, prawdopodobnie nie będziesz odczuwał żadnych negatywnych konsekwencji udzielając odmowy. Dotyczy to również środowiska zawodowego, jeżeli masz faktycznie mocne argumenty dlaczego nie możesz się podjąć kolejnego zadania, nawet Twój szef powinien to zrozumieć. Mów „nie” stanowczo i zdecydowanie, kiedy się na coś nie zgadzasz, gdy nie ma dobrego powodu, aby powiedzieć „tak”. Odmów, gdy coś lub ktoś odciąga Cię od Twoich celów i ma na Ciebie negatywny wpływ. Miej własne zdanie! Wbrew pozorom bycie asertywnym i wyrażanie sprzeciwu, obrona swoich racji może nawet wzbudzić u innych osób szacunek wobec Twojej osoby. Możesz być wówczas postrzegany jako ktoś to ceni swój czas i potrafi jasno określać priorytety. #3 Szybciej podejmuj decyzje Mówi się, że każdego dnia podejmujemy ok. 35 000 decyzji, co daje 1458 decyzji na godzinę, 24,3 decyzje na minutę. Są to decyzje różnego rodzaju. W co się ubrać? Co zjeść? Czy pojechać samochodem czy tramwajem? Na jakie studia się zapisać? Jaki produkt sprzedawać? Z kim się spotkać? itp. Kiedy dokonujemy wyborów, musimy analizować nie tylko nasze motywy, ale przewidywać ich skutki. Większość z tych wszystkich decyzji nie ma, aż tak dużego znaczenia. Jednak wśród tej całej masy decyzji są też te kluczowe, które mogą odmienić nasze życie. Twój los kształtuje się w momentach podejmowania przez Ciebie decyzji. Każde wielkie osiągnięcie zaczyna się od decyzji. Bądź bardziej zdecydowany. Być może spędzasz więcej czasu wstanie niezdecydowania, niż zdajesz sobie z tego sprawę. Może zbyt długo toczysz ze sobą wewnętrzną debatę nad tym co powinieneś zrobić, czy wybrać wariant A czy B, czy spotkać się o tej czy o innej godzinie, czy rozpocząć to zadanie teraz, czy może poczekać do jutra itp. W każdym razie każda minuta spędzona na rozmyślaniu o swojej decyzji jest potencjalnie marnowana. Zwłaszcza jeśli założymy, że nie ma żadnych nowych informacji do rozważenia, które mogłyby wpłynąć na Twoją decyzję. Chcesz mieć więcej czasu? Bądź bardziej zdecydowany. Postaraj się podejmować szybszej decyzje, a natychmiast odzyskasz kolejne minuty swojego życia. Aby szybciej podejmować decyzje sprawdź: Jak szybciej podejmować lepsze decyzje? #4 Określ limity i trzymaj się ich Ile czasu spędzasz bezproduktywnie przed komputerem? Jak często sprawdzasz kanały mediów społecznościowych w ciągu dnia? A może pochłania Cię ta nowa gra, którą ostatnio zainstalowałeś na swoim telefonie? Albo ten nowych serial, który pojawił się ostatnio w telewizji? Możliwe, że marnujesz więcej czasu na korzystanie z komputera, smartfona czy oglądanie telewizji niż to faktycznie konieczne i uzasadnione realną potrzebą. Nie kontrolując czasu, możesz się łapać na tym, że siadając na chwilę do laptopa, czy biorąc telefon do ręki, tracisz całe godziny. Nagle nie masz zielonego pojęcia gdzie podział się Twój czas. Określając z góry limit czasu jaki możesz poświęci na daną aktywność, zmniejszysz tym samym ryzyko, że zmarnujesz zbyt wiele cennych minut, na mało produktywne zajęcia. Jeśli chodzi o telewizję, może w ogóle warto zrezygnować z jej oglądania. Poznaj 10 powodów, aby przestać oglądać telewizję W przypadku smartphone’ów możesz ustawić limity czasowe na korzystanie z poszczególnych aplikacji. Na rynku są dostępne nawet specjalne aplikacje na iOS i Androida, które ułatwiają zarządzanie takimi limitami. Wystarczy wejść do Google Play czy App Store, aby znaleźć coś dla siebie. Dobrą opcją może być również odinstalowanie nadmiaru aplikacji z telefonu. W ten sposób pozbędziesz zbędnych rozpraszaczy i potencjalnych pożeraczy czasu. Możesz też traktować spędzanie czasu na danej aktywności, jako mini nagrodę, za wykonanie jakiegoś wartościowego zadania, nad którym pracowałeś np. nauczyłem się materiału na kolokwium, w nagrodę mogę obejrzeć jeden odcinek „Gry o tron”, albo 30 min spędzić na korzystaniu z social media itp. „Nie brakuje nam czasu, lecz trwonimy go” – Seneka #5 Rób sobie przerwy Czasem wydaje nam się, że praca bez przerwy przez dłużysz czas będzie dla nas korzystna i sprawi, że zrobimy więcej. Niestety nie koniecznie musi tak być. Zbyt długa praca bez odpoczynku może utrudnić Ci skupienie się na pracy, co oznacza, że np. zadanie, którego wykonanie zwykle zajmuje 30 minut, gdy jesteś wypoczęty, może zająć 45 minut lub nawet dłużej. Różne badania sugerują, że idealny stosunek pracy do przerwy to 52 minuty pracy, a następnie 17 min przerwy. Jednak w dużym stopniu zależy to od rodzaju pracy, którą wykonujesz i oczywiście od indywidualnych preferencji. Najważniejsze jest jednak to, że musisz robić więcej przerw w ciągu dnia, jeśli chcesz w pełni wykorzystać swój czas pracy, inaczej zmarnujesz energię i bez odpoczynku będziesz mniej efektywny. Stosuj techniki pracy, które zakładają przerwy Aby zwiększyć swoją produktywność możesz pracować w cyklach np. (10+2)*5 – pracuj przez 10 min, przerwij na 2 minuty, powtórz ten schemat 5 razy. Inny sposób to „technika pomodoro”. Jedno „pomodoro” to 25 minut pracy, 5 minut przerwy. Jeśli zadanie jest bardziej czasochłonne możesz zrobić kilka „pomodoro” podrząd. Po czterech pomodoro, zrób sobie dłuższą przerwę 20-30 min. Aby być bardziej produktywnym i oszczędzać czas pamiętaj o przerwach. Jeśli szukasz innych sposobów na zwiększenie produktywności sprawdź: 40 sposobów jak być bardziej produktywnym #6 Zmień narzekanie w działanie Niemal każdemu z nas zdarza się narzekać od czasu do czasu. Traktujemy to czasem jako formę „oczyszczenia”, katharsis uwolnienie od cierpienia, odreagowanie zablokowanego napięcia, stłumionych emocji, skrępowanych myśli i wyobrażeń. Czasem poszukujemy w ten sposób zrozumienia i wsparcia ze strony osób w naszym otoczeniu. Niestety narzekanie to kiepski sposób na spędzanie czasu. Wykonaj konkretne działanie Narzekanie i marudzenie na ogół nie sprawią, że poczujesz się lepiej i same w sobie nie spowodują, że Twoja sytuacja, która Cię frustruje się zmieni. Aby rozwiązać daną sytuację z korzyścią dla siebie i zmienić ją na lepsze, zamiast narzekać i tracić na to czas, zaplanuj konkretne działania, zadanie, akcje do wykonania, które mogą pomóc w poprawie danej sytuacji. Na przykład, jeśli jesteś zły, że utknąłeś w korku i pewnie się spóźnisz do pracy, pamiętaj, żeby jutro wyjechać do pracy wcześniej i zaoszczędzić sobie niepotrzebnego stresu. Jeśli sklep, w którym coś zamówiłeś popełnił błąd w Twoim zamówieniu, pomyśl że może nic tak wielkiego się jednak nie stało, a w przyszłości możesz wybrać innego dostawcę. Jeśli komputer odmówił Ci posłuszeństwa, gdy pracowałeś nad jakimś zadaniem i czekasz na naprawę ze strony technika, poświęć ten czas na podjęcie i wykonanie innego zadania. Nie trać czasu na narzekanie i żalenie się swoim współpracownikom. Ogólnie pamiętaj, że zamiast się frustrować i narzekać, zawsze możesz wykonać coś bardziej efektywnego, podjąć jakieś działanie, które pozwoli w pewien sposób zmienić daną sytuację na lepsze lub uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości. #7 Wyłącz rozpraszające powiadomienia Może wydawać się, że marnuje tylko kilka sekund swojego czasu na skutek rozproszenia spowodowanego przez powiadomienie w telefonie czy programie pocztowym, jednak badania pokazują, że pełne odzyskanie koncentracji po takim rozproszeniu może zająć ponad 23 minuty. Powiadomienia z takich platform, jak e-maile, wiadomości SMS, powiadomienia z aplikacji mobilnych niezależnie od ich przeznaczenia, niemal na pewno odciągną Cię od zadania, nad którym się skupiasz. Rozważ wyłączenie ich, zwłaszcza gdy musisz się na czymś skoncentrować i chcesz zmaksymalizować swoją produktywność. Naprawdę w większości przypadków możesz być offline przez kilka godzin. Dzięki takiemu odłączeniu się na pewno wykonasz więcej nie będąc co chwila rozpraszanym przez napływające powiadomienia. Po skończonej pracy, sprawdzisz powiadomienia z mediów społecznościach, odpowiesz i odpiszesz na ewentualne wiadomości, oddzwonisz na nieodebrane połączenia itp. Jeśli jest taka potrzeba możesz poinformować z wyprzedzeniem swoich bliskich i współpracowników, w jakim terminie i godzinach będziesz nieuchwytny, co dodatkowo ograniczy liczbę wiadomości kierowanych do Ciebie w tym okresie. #8 Wykorzystaj czas na dojazdy Jeśli nie pracujesz z domu, prawdopodobnie codziennie rano dojeżdżasz do pracy lub jeśli nadal się uczysz jedziesz do szkoły czy na uczelnie. Zakładając że średnio dojazd do pracy zajmuje Ci 30 min w jedną stronę, choć w przypadku wielu osób może być to dłużej, prawdopodobnie oznacza to, że tracisz około 5 godzin tygodniowo w podróży. Ponieważ poza ewentualną pracą zdalną nie ma sposobu, aby unikać utraty tego czasu, najlepszym wyjściem jest maksymalizacja jego wykorzystania. Aby wykorzystać w pełni ten czas, poświeć go na czytanie wartościowych książek, słuchanie audiobooków, odpowiadanie na maile, prowadzenie koniecznych rozmów telefonicznych i inne produktywne zadania, które wypełnią ten czas dojazdu. To jakie masz możliwości skorzystania z tego czasu do pewnego stopnia zależy czy korzystasz z komunikacji miejskiej, roweru, samochodu, czy też innego środka transportu. Nie każde zadania będzie właściwe do danego środka lokomocji. Wybierz zadania i aktywności, które są odpowiednie dla Ciebie w danej sytuacji i które możesz robić w trakcie dojazdu do miejsca docelowego. #9 Ogranicz liczbę spotkań Nieefektywnie prowadzone spotkania to niestety często źródło marnowania czasu. Często na spotkanie zapraszane jest za dużo osób, nie ma ustalonej agendy i celu spotkania. Ludzie spotykają się i dyskutują, a po skończonym spotkaniu zdarza się, że nic konkretnego nie zostaje w końcu uzgodnione. Ponadto spotkanie trwa dłużej niż to było pierwotnie zaplanowane. Do tego dochodzi jeszcze czas przemieszczania się z i na spotkanie. Według szacunków przeciętny pracownik spędza jedną trzecią swojego czasu roboczego na spotkaniach, a ten czas jest często wykorzystywany nieproduktywnie. Jeśli spędzasz w pracy 8 godzin dziennie, to odpowiada to ponad 2,5 godzinom dziennie na spotkaniach lub ok. 14 godzinom tygodniowo. Wyobraź sobie, że zmniejszysz liczbę spotkań, w których uczestniczysz o połowę, ile czasu będziesz mógł dzięki temu zaoszczędzić? W wielu firmach korzysta się do planowania spotkań z programu pocztowego Outlook, który domyślnie ustawia czas na spotkanie na 1 godzinę. Czy faktycznie, aż tyle czasu potrzebujemy aby coś omówić? Może warto ograniczyć godzinne spotkania do np. 15 czy 30-minutowych spotkań – dzięki temu zaoszczędzisz klika godzin tygodniowo. Czasem zamiast się spotykać może wystarczy, rozmowa telefoniczna i udokumentowanie ustaleń w formie maila. Zanim zaproponujesz komuś spotkanie lub sam przyjmiesz zaproszenie pomyśl czy faktycznie w danej sytuacji spotkanie jest konieczne. #10 Naucz się mówić „pas” – ogranicz swoje straty Jako ludzie, często ulegamy sile tzw. kosztów utopionym. Efekt utopionych kosztów to nastawienie poznawcze, które sprawia, że nie chcemy rezygnować i porzucać projektów, zadań, w które już jesteśmy mocno zaangażowani i zainwestowaliśmy już sporo czasu i pieniędzy. Ludzie maja skłonność do trzymania się wcześniej podjętych decyzji nawet w sytuacji, gdy okazały się one niekorzystne, jeśli tylko były związane z poniesieniem dużych kosztów lub ze znacznym wysiłkiem. Zachowanie to jest sprzeczne z teorią ekonomii, która mówi, że tylko teraźniejsze oraz przyszłe zyski i koszty powinny mieć wpływ na podejmowanie decyzji. Koszty poniesione wcześniej nie powinny mieć znaczenia. Człowiek wykazuje awersje do strat, więc stara się ich uniknąć. Załóżmy na przykład, że spędziłeś 2 miesiące pracując nad nową strategią, ale nie widzisz ponadprzeciętnych zwrotów z tej inwestycji. Logicznie rzecz biorąc, lepiej byłoby zmienić kierunek i przejść do nowej strategii, ale ponieważ zainwestowałeś już tyle czasu, możesz pokusić się, że jeszcze trochę wytrwasz przy obecnej, próbując odrobić swoje straty. Nie jest to do końca słuszne podejście. Dla przykładu Lidl właśnie ogłosił, że po 7 latach pracy i wydaniu 500 milionów euro rezygnują z wprowadzenia systemu. Ktoś mógłby powiedzieć, że to bez sensu, że należy kontynuować, bo już tyle czasu i środków zostało poświęcone, więc powinno się to przedsięwzięcie kontynuować, jednak trzeba wiedzieć kiedy powiedzieć STOP. Brnięcie ślepo i poświęcanie czasu na coś co nie ma większego sensu tylko dla tego, że już poświęciliśmy na to dużo czasu i środków nie ma sensu. Nauczenie się, kiedy zrezygnować wcześniej i ograniczyć straty, może Ci zaoszczędzić niezliczoną ilość godzin i innych zasobów. #11 Deleguj zadania Wiele osób niechętnie deleguje zadania, pod pretekstem, że szkolenie kogoś do wykonania zadania zajęłoby więcej czasu niż samo jego wykonanie. Poza tym niektórzy obawiają się, że może to osłabić ich pozycję, że ktoś „odbierze im robotę”. To może być prawda, jednak jest to strategia krótkoterminowa. Nauczenie i wyszkolenie kogoś, aby wykonywał często powtarzające się zadanie, które do tej pory Ty wykonywałeś jest inwestycją, która może oszczędzić Ci wiele czasu. Może dzisiaj będziesz musiał zainwestować czas w szkolenie i trening, jednak w przyszłości będziesz unikał strat czasu, na wykonanie samodzielnie tego zadania. Nie bój się delegować zadań zwłaszcza o niskim priorytecie, jeśli oznacza to więcej czasu na wykonanie ważnych dla Ciebie obowiązków o większym priorytecie i wartości. Korzystaj z outsourcingu. W dużym uproszeniu outsourcing to zlecanie zadań, które dotychczas były realizowane przez nas, komuś innemu. Jest to rozwiązanie, które będzie pociągało za sobą wydatki, natomiast dzięki temu, że ktoś coś za nas wykona, będziemy mieć czas na inne ważniejsze z naszej perspektywy zajęcia. Zamiast sprzątać samemu wynajmij kogoś kto zrobi to za Ciebie, nie chcesz poświęcać czasu na przygotowywanie posiłków zamów catering dietetyczny, możliwości jest wiele w różnych dziedzinach Twojego życia. Pomyśl jak cenna jest godzina Twojego czasu i czy ta czasem pozorna oszczędność poprzez wykonywanie zadania samemu jest najbardziej efektywnym rozwiązaniem. Delegowanie zadań innym to sprawdzony sposób na większą produktywność. Jeśli chcesz lepiej delegować zadania dowiedz się: Jak skutecznie delegować zadania? #12 Rób jedną rzecz na raz Przestań robić kilka rzeczy na raz. Skończ jedną, zacznij drugą. Wielozadaniowość działa szkodliwie na Twoje wyniki w każdym zadaniu, które próbujesz wykonać. Powoduje, że żadnemu z zadań nie poświęcamy pełniej uwagi. Wykonywanie jednego zadania na raz jest dużo bardziej efektywne niż przełączanie się z jednego zadania na drugie. Zostało to potwierdzone w różnych badaniach prowadzonych na ten temat. Może wydawać się, że robienie kilku rzeczy na raz jest najbardziej produktywnym sposobem pracy, jednak wielozadaniowość powoduje niepotrzebny stres dla Twojego mózgu i z dużym prawdopodobieństwem obniża jakość Twojej pracy w przypadku wszystkich zadań, które próbujesz wykonać jednocześnie. Zamiast tego skup się na jednym zadaniu na raz. Popełnisz mniej błędów i skończysz je szybciej. #13 Posprzątaj swoje otoczenie Niezależnie od tego, czy zarządzasz fizycznym miejscem pracy, czy wszystkimi ważnymi dla Ciebie plikami, które zapisujesz cyfrowo, liczy się porządek i dobra organizacja. Mając bałagan wiele czasu tracimy na poszukiwanie. Jeśli za każdym razem marnujesz czas, aby coś znaleźć, wytropić jakąś informację czy potrzebną Ci rzecz, nie będziesz wstanie zrobić wiele w ciągu dnia. Twój mózg również lepiej funkcjonuje w czystym otoczeniu, dzięki czemu będziesz mógł się lepiej skupić i być bardziej produktywny. Zainwestowanie godziny na systematyczną reorganizację przestrzeni roboczej pozwoli zaoszczędzić znacznie więcej godzin w dłuższej perspektywie. Wyrób w sobie dobry nawyk okładania rzeczy na miejsce. Być może w ogóle cześć rzeczy, które zgromadziłeś przez lata jest Ci niepotrzebna, w takim przypadku pozbądź się ich – sprzedaj, oddaj komuś lub po prostu wyrzuć na śmietnik jeśli się do niczego nie nadają. Korzystaj z wersji elektronicznych Jeśli nadal pracujesz z papierowymi dokumentami, rozważ przejście na wersje elektroniczne i wykorzystanie dostępnych na rynku aplikacji i programów działających „w chmurze”, dzięki czemu będziesz miał dostęp do swoich danych gdziekolwiek jesteś, gdy tylko masz dostęp do Internetu. Trudno jest pokonać efektywność wyszukiwania wspomaganego cyfrowo. Może Ci to zaoszczędzić wiele czasu. #14 Obniż poprzeczkę Częstą rada, jest podnoszenie sobie poprzeczki jak najwyżej i dążenie do osiągania wielkich celów, aby zmotywować się do lepszej wydajności. Może mieć to swoje uzasadnienie, bo warto stawić przed sobą ambitne cele. Jednak uważaj, aby ciągłe dążenie do osiągnięcia tych wysokich celów nie przyniosło efektu przeciwnego do zamierzonego. Obranie nieosiągalnych celów może zablokować nasz dalszy rozwój, zamiast go aktywować. To co Ci pomoże pomóc to określenie gdzie obecnie jesteś. Jakie są Twoje mocne i słabe strony. Istnieje bowiem ryzyko, że nie dowiesz się jak daleko możesz zajść i co osiągnąć, jeżeli nie wiesz jakimi zasobami i możliwościami dysponujesz w chwili obecnej. Gdy przesadzisz z wielkością celu, nie tylko poświęcisz czas na zadania, które nie są zoptymalizowane pod kątem Twoich obecnych umiejętności, ale możesz też osłabić własne morale, gdy ich nie osiągniesz. Ustawienie niższych, bardziej osiąganych celów może pomóc w bardziej efektywnym wykorzystaniu czasu i pozwoli ustawić bardziej realistyczne ramy czasowe na ich wykonanie. Każdy jednak powinien sprawdzić co sprawdza się w jego przypadku, stawianie sobie mniejszych celów czy wielkich. Protestuj i sprawdź, co jest dla Ciebie najbardziej korzystne. Pamiętaj też, że po osiągnięciu jakiegoś celu, możesz zawsze ustawić sobie kolejny, który będzie większy i bardziej wymagający. W ten sposób, będziesz się rozwijał i z każdym kolejnym zrealizowanym celem osiągał coraz więcej. Jeśli chcesz rozwinąć swoje umiejętności sprawdź: Jak rozwinąć swoje umiejętności aby stać się niezwykłym i ponadprzeciętnym? #15 Waż swoje słowa Kiedy twierdzisz, że jesteś „zajęty”, prawdopodobnie pomijasz te wszystkie drobne obowiązki, które składają się na Twój dzień lub te wszystkie opcjonalne zadania, które decydujesz się wykonać bezwiednie lub z przyzwyczajenia. Zmiana sposobu w jaki się wypowiadasz może pomóc zwrócić Twoją uwagę na te mikro-czasowe pożeracze czasu, które występują w Twoim życiu. Zamiast mówić „jestem zbyt zajęty”, aby wykonać dane zadania, czy wziąć udział w tym wydarzeniu, powiedz: „to nie jest dla mnie priorytetem w tym momencie”. Jest to subtelna sztuczka psychologiczna, która pomoże Ci zorientować się, gdzie znajdują się Twoje priorytety i zwrócić Ci uwagę na codzienne nawyki i rutyny, które zabierają Ci więcej czasu, niż zauważysz. Czy naprawdę jesteś zbyt zajęty? Pamiętaj To ty określasz swój harmonogram. Odzyskaj i panuj nad swoim czasem! „Organizacja czasu wymaga od Ciebie Trzech S: samodyscypliny, samorozwoju i samokontroli” – Brian Tracy Podsumowanie W dzisiejszym świecie owładniętym potrzebą bycia mega-produktywnym, dla wielu osób bycie zajętym i brak czasu są do pewnego stopnia powodem do dumy. Jednak czy faktycznie to, że wciąż nie masz czasu wynika z tego, że robisz tak wiele potrzebnych rzeczy? Być może trwonisz czas na różne mało wartościowe sprawy i zajęcia, a przy tym nawet nie masz do końca świadomości, że tak się dzieje. Może poświęcasz więcej czasu niż to faktycznie potrzebne, aby zrealizować to co sobie założyłeś, że wykonasz. Pomyśl chwilę o tym, czy nie masz złych nawyków, które drenują Twój czas, a jeśli tak jest postaraj się je zmienić. Od czego zacząć? Wiele z powyższych strategii lepszego zarządzania czasem wymaga zmiany przyzwyczajeń lub stworzenia nowych nawyków, co nie zawsze jest łatwe. Jeśli potrzebujesz pomocy w tej kwestii sprawdź: Jak tworzyć dobre nawyki i je utrzymać? Na szczęście sama świadomość istnienia tych pożeraczy czasu i wynikających z nich problemów to już połowa sukcesu, a wszelkie kroki, które podejmiesz, aby je rozwiązać, będą miały wymierny wpływ zarówno na Twoją produktywność, jak i na równowagę między Twoją pracą a życiem prywatnym. Jeśli nie wiesz od czego zacząć i masz problem z rozpoczęciem, wybierz jedną z powyższych wskazówek i postaraj się poprawić w tym obszarze w ciągu następnego tygodnia. Nie ma nic złego w stopniowym podejściu i może to ostatecznie pomóc Ci w wyrobieniu sobie pozytywnych nawyków i docelowo lepszym zarządzaniem swoim czasem. Przestań marnować czas dzisiaj i wykorzystaj czas który masz w najbardziej optymalny dla siebie sposób. Powodzenia! Jeśli potrzebujesz jeszcze więcej inspiracji w tym temacie sprawdź też: 16 wskazówek jak lepiej zarządzać czasem A według Ciebie na co jeszcze marnujemy czas? Podziel się swoją opinią w komentarzu.